16 gru 2012

Rozdział drugi


Obudziła się, gdy słońce było już wysoko na niebie. Leżała przez chwilę z zamkniętymi oczami, błagając, by to wszystko było tylko snem... Wolno otworzyła oczy i zacisnęła usta w cienką linię. Była w domu Orihime. Zrezygnowana, przeciągnęła się od niechcenia, podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na zegar na półce koło łóżka. Był kwadrans po dziesiątej. Przeklęłą siarczyście w myślach na grupę przyjaciół Inoue. Nawet nie zadali sobie tyle trudu, żeby obudzić ją do szkoły...
Choć, z drugiej strony, szkoła nie miała chyba być jej już do niczego potrzebna...
I to była chyba jedyna dobra strona tego, że została uratowana. 
Wstała i spojrzała w kąt pokoju, gdzie leżało kilka kompletów jej ubrań i  torba, w której - jak się później okazało - znajdowały się wszystkie cenne dla niej rzeczy pozbierane z jej pokoju. Zamrugała kilka razy, zastanawiając się, kto mógł być tak wspaniałomyślny, ubrała się i wyszła z pokoju, idąc w stronę łazienki, aby doprowadzić swoje poskręcane kołtuny do porządku. Mijając salon, w którym zwykle rezydowali Shinigami, a w siedział teraz jedynie Kuchiki Byakuya, zauważyła wielki na całą ścianę telewizor obleczony czymś przypominającym żylaste mięśnie. Wzdrygnęła się i spojrzała na kapitana, który siedział pod ścianą po turecku, czytając jakąś książkę z kubkiem parującej herbaty w ręku. Postanowiła przemknąć jak najciszej, aby nie przeszkodzić mu w lekturze, jednak ten odezwał się pierwszy.
- Inoue Orihime kazała przekazać, że zostawiła ci śniadanie w lodówce. 
- Eee... dzień dobry? - odparła z lekką irytacją dziewczyna.
- Dziękuję za wiadomość? - odgryzł się czarnowłosy.
- ... dziękuję za wiadomość, ale... - zaczęła blondynka z westchnieniem.
- Dzień dobry - przerwał jej mężczyzna i powrócił do czytania, nawet na nią nie spojrzawszy.
- Nieładnie jest komuś przerywać...
- No właśnie.
Mai skrzywiła się. Całe jej wyobrażenie dżentelmena-bohatera właśnie z hukiem legło w gruzach. Opuściła go i zamaszystym krokiem poszła do łazienki, a przebrawszy się w czyste ubrania, umywszy i uczesawszy, otworzyła lodówkę, aby sprawdzić, co też rudowłosa zostawiła jej do jedzenia. Odwróciła głowę, powstrzymując odruch wymiotny. Cokolwiek to było, nie miała zamiaru tego dotykać, a co dopiero JEŚĆ. Zamknęła lodówkę i pomaszerowała do wyjścia, planując zjeść w jakiejś restauracji. Opuściła dom bez słowa. "Jakby chciał, to by mnie zatrzymał" pomyślała i beztroskim krokiem zaczęła iść pustą ulicą, mrużąc oczy przed rażącymi promieniami słońca. Dopiero idąc przez park uświadomiła sobie, że przecież nie ma przy sobie żadnych pieniędzy...
- Szlag by to! - zaklęła na głos i kopnęła kamień, odwracając się na pięcie. Gdy tylko to zrobiła, usłyszała przerażający ryk. Odwróciła się i szybko skoczyła do przodu, unikając zmiażdżenia przez łapę wielkiego Hollow'a. Przeturlała się po ścieżce, czując, że z całą pewnością skręciła kostkę w lewej nodze i spojrzała na potwora z przestrachem. Miał podłużną, białą maskę naznaczoną trzema błękitnymi liniami, szeroki, ciemnoszary tułów i wyraźnie brakowało mu szyi a jego głos był wysoki, lecz donośny i przenikliwy. Akane na miarę możliwości swojej skontuzjowanej nogi zaczęła uciekać do bramy, modląc się, aby Pusty był głupi, głuchy, ślepy i wolny. Najwyraźniej szczęście ostatnio jej nie sprzyjało - bestia wystrzeliła jak z procy w jej stronę, rycząc i warcząc na przemian, próbując pacnąć ją swoim wielkim łapskiem i niszcząc przy okazji sporą część drzew. Blondynka w pewnym momencie potknęła się i upadła na ziemię. Przewróciła się prędko na plecy i patrzyła, jak Hollow powoli podnosi kończynę, by ją zmiażdżyć. Machnęła ręką, mając wrażenie, że to powinno jej pomóc i krzycząc:
- Nie zbliżaj się!
Pusty wydał z siebie rozpaczliwy dźwięk, cofając się kilka metrów. Łapa mająca zmiażdżyć Akane była porozcinana jakby właśnie miała bliskie spotkanie z milionem żyletek. Szarooka zamrugała niepewnie, próbując wstać. Potwór najwyraźniej wściekł się jeszcze bardziej, bo natarł na nią ponownie. Tym razem został zatrzymany przez coś zupełnie innego.
Długa katana o fioletowej rękojeści i prostokątnej, ozdobnej tsubie wbiła się głęboko w jego maskę i po chwili przecięła ją na pół. Hollow wydał z siebie ostatni ryk i rozniósł się w pył.
- Mogłaś grzecznie powiedzieć, gdzie idziesz - usłyszała i w jednej chwili pożałowała, że bestia nie zeżarła albo jej, albo tego zarozumiałego i  mającego w sobie zdecydowanie zbyt wiele z prawdziwego mężczyzny Shinigami.
- ... Chciałam coś zjeść - mruknęła, patrząc gdzieś w bok. Kapitan odwrocił się w jej stronę i schował miecz z powrotem do pochwy. - I... - dodała, nie chcąc wysłuchiwać kolejnych mniej lub bardziej dotkliwych docinków. - ... dziękuję za pomoc.
- Poradziłabyś sobie sama - rzekł Byakuya zamyślony. - To ty rozcięłaś ramię tego Pustego.
- To ma być jakiś dowcip? - syknęła Mai, ale w głębi serca wiedziała, że nie było w tym właściwie nic nieprawdopodobnego.
- ... Na pewno pamiętasz o tym, że ty też masz reiatsu. Może i nawet zadatki na Shinigami.
- Dziękuję, pożyję - fuknęła blondynka i wstała chwiejnie. - Teraz, na wypadek, gdyby coś jeszcze oprócz mnie nie jadło śniadania, mówię, iż idę do swego domu, aby wziąść ze swojego portfela trochę pieniędzy.
Kuchiki odwrócił się i zaczął iść w przeciwną stronę.
- Hę? Nie przeszkadza ci to, że mogę zostać pożarta? Nie miałeś mnie przypadkiem ochraniać?
- To twój wybór - powiedział arystokrata wypranym z emocji głosem. - Rób, co chcesz.
Mai zazgrzytała zębami. Tak, on chciał ją upokorzyć i najwyraźniej miało mu się to udać.
Trudno, duma do kieszeni.
- Czy... mógłbyś... iść... ze mną... proszę? - zapytała, cedząc każde słowo, jakby sprawiało jej niewyobrażalny ból.
- Oczywiście, po to tu jestem... - odparł z przesłodzoną uprzejmością. - Jednakże staraj się do mnie nie mówić w towarzystwie innych ludzi. Nie widzą mnie.
- Hai - burknęła Akane i poszła przodem, kuśtykając niezdarnie. Z wielkim trudem udało jej się dojść do niewielkiego, pomalowanego szarobłękitną farbą budynku ze sporym ogrodem na tyłach. Weszła do środka, weszła na górę i wkroczyła do swego pokoju pełnego ogołoconych z drobnych przedmiotów półek. Zajrzała do szuflady, wyjęła z niej portfel i już miała wyjść, kiedy usłyszała znajomą piosenkę zagranicznej kapeli rockowej współgrającą z wibracjami w jej telefonie komórkowym. Znalazła go pod łóżkiem, podniosła i spojrzała na ekran, a potem przeniosła wzrok na swojego towarzysza. Z nieukrywaną niechęcią wcisnęła czerwoną słuchawkę i rzuciła komórkę na pościel, idąc do drzwi. 
- Kto dzwonił ? - spytał ją Byakuya.
- Ojcie... hej, od kiedy to wolno ci pytać, kto do mnie dzwoni?! - obruszyła się blondynka, patrząc na niego wrogo.
- Kim jest twój ojciec? - rzekł Kuchiki, ignorując jej pytanie. Dziewczyna odetchnęła głęboko, aby się uspokoić i przysiadła na skraju łóżka.
- Nazywa siebie... biznesmenem - przy ostatnim słowie niemal parsknęła śmiechem. Czarnowłosy uniósł brew. - Robi jakieś ciemne interesy, inwestuje na giełdzie i zarabia na tym niezłą kasę... Zostawił moją mamę, kiedy byłam w podstawówce. Tego dnia nasz dom zaatakował Hollow, a mama, chcąc nie chcąc, musiała ujawnić swoją tożsamość, bo ojcu jakimś cudem udało się ją zobaczyć. Uznał ją za dziwoląga, spakował się i opuścił dom, potem domagając się przejęcia opieki nade mną... Ale sąd przyznał mnie matce, jak to zwykle bywa... A zresztą, co ja ci będę tłumaczyła, ty pewnie nie wiesz, co to sąd.
- Zaskoczę cię odpowiedzią, że wiem - odparł sucho Shinigami. - W Soul Society istnieją instytucje na jego podobieństwo. Osobiście doświadczyłem tego, jak trudno jest przejąć nad kimś opiekę.
Zacisnął usta i wbił wzrok w okno, jakby karcąc siebie w myślach za to, że powiedział zbyt wiele.
- Naprawdę? - zdziwiła się szczerze Akane. - Rozwiodłeś się?
- Nie. Próbowałem przyjąć do klanu kogoś spoza kręgu osób wysokiego stanu. 
- Chciałeś adoptować dziecko? - odrzekła z niedowierzaniem dziewczyna.
- Nie, siostrę.
- Siostrę? Nigdy nie słyszałam o tym, że można adoptować sobie rodzeństwo... Ile ona ma lat?
- ... cóż... - zmierzył ją chłodnym wzrokiem. - Fizycznie wygląda na niewiele młodszą od ciebie.
Szarooka spojrzała na niego zmrużonymi oczami, w których czaiła się podejrzliwość.
- Molestujesz ją? - wypaliła po chwili ciszy.
- Na litość boską, jesteś głupsza niż mój porucznik! - warknął zdenerwowany mężczyzna. - Chodź, bo będziesz o chlebie i wodzie przez miesiąc!
- Cóż za hojność z twojej strony - mruknęła obrażona Mai, w głębi duszy czując jednak satysfakcję, że udało jej się zdenerwować człowieka-skałę. Przynajmniej wiedziała, w jaki punkt uderzać, gdyby jej dokuczył, choć doskonale wiedziała, że z całą pewnością jest wzorowym bratem. - Właśnie, twoja siostra jest z tymi twoimi pachołkami? 
Byakuya milczał.
- Hej, słyszysz?!
Cisza.
- Ej! - szturchnęła go w ramię i prawie natychmiast została złapana za nadgarstek. 
- Nie spotkałem jeszcze tak irytującej smarkuli jak ty... - powiedział ze stoickim spokojem. "Tak szybko doszedł do siebie?!" zirytowała się Akane. "Dobry jest..."
- Uznam to za komplement... - odparła cicho. - A ty nie jesteś głodny? Nie uwierzę, jeśli powiesz, że zjadłeś to, co przygotowała Orihime.
- Powiedzmy, że umiem sobie w życiu radzić - odpowiedział wymijająco niebieskooki. - A teraz nie mów do mnie już nic, bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Ale ja mam! - zakrzyknęła dziewczyna z żalem. - Muszę ci zadać jeszcze mnóstwo pytań!
- Zadaj je komuś mniej cierpliwemu niż ja, chcę mieć ubaw, patrząc jak obrywasz...
- Ty i ubaw to jak Hollow i rozum...
- Jak Renji i rozum - poprawił ją czarnowłosy. - Hollowy zasługują na więcej szacunku w obliczu jego tępoty...
- No tak - blondynka zatrzymała się przed drzwiami do jakiejś restauracji. - No, ja idę coś zjeść, a ty tu stercz... I jeszcze jedno - widzisz, wcale nie chciałeś ze mną rozmawiać!
Odwróciła się i wbiegła do środka, zostawiając na ulicy skołowanego szlachcica. 

2 komentarze :

  1. Pamiętam, że jak napisałaś ten rozdział to tak okropnie jeździłam po Byakuyi xO Choć nadal się nie zmienił jeden fakt - miała skręconą kotkę a potem jak gdyby nigdy nic idzie na obiad. Czyżby zjadła wcześniej batonika +15 do życia? XO

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Made by Schizma