28 sty 2014

Rozdział trzydziesty

Byakuya zaniemówił, zszokowany. Wbił wzrok w Kyoko, oczekując na jakiekolwiek słowa wyjaśnienia. Nie musiał długo czekać.
- Widzę to spojrzenie - zaśmiała się cicho. - Dlatego cieszę się, że nie obnosiłam się z tym związkiem i dobrze się stało, że nie mogę się ruszyć z łóżka. Nie zniosłabym tego, gdybym musiała codziennie mijać takie twarze pełne niemych oskarżeń.
- O nic cię nie oskarż--
- Nie musisz. Wiem, co myślisz. Że wiedziałam, jakim jest potworem, zanim odkryło to Gotei. Odpowiedź brzmi "nie do końca".
- Co to znaczy? - Byakuya zmarszczył brwi.
- Wiedziałam o tym, że prowadził eksperymenty na duszach i że próbował na własną rękę stworzyć Hougyoku. Pomagałam mu w tym, na ile potrafiłam. Nie zliczę wszystkich dusz, których krew mam na rękach. Bardzo tego żałuję, ale myślę, że już zostałam za to stosownie ukarana - przerwała, krzywiąc się z bólu. - Pozwoliłam sobie na zostanie jednym z jego królików doświadczalnych. Prowadził na mnie eksperymenty, okrutne eksperymenty, ale wszystko to znosiłam. W imię miłości, jak mi się wydawało. Miłości, która tak naprawdę nigdy nie miała racji bytu. Miłości, która była jedynie kolejną iluzją Kyoki Suigetsu.
- Czy mówiłaś o tym komuś z Gotei?
- Nie. Nie miałam odwagi zmierzyć się z tym wszystkim - uniosła wzrok i spojrzała na niego hardo. - Ale teraz już się nie boję. Nie wiem, ile jeszcze mi zostało, ale cieszę się, że zrzuciłam z siebie ten ciężar.
- ... Saito o tym wie?
- Tak. Ale nie każ jej, proszę. Jest moją bliźniaczką, to oczywiste, że chciała chronić swoją rodzinę. Nie zasłużyła na karę, a ja i owszem.
- Byłaś kolejną jego marionetką, Kyoko. Tak samo jak porucznik Hinamori...
- Kto? - w oczach kobiety odbił się nagły niepokój. Byakuya przeklął się w myślach.
- To... to... - zaciął się.
- Byakuya-san - powiedziała z naciskiem. - Czy Aizen wykorzystał jeszcze jakąś inną kobietę?
Mężczyzna westchnął cicho.
- Tak, zrobił to - odparł zrezygnowany. - Porucznik Hinamori. Była mu bezgranicznie oddana, a on wmanipulował ją w walkę z najbliższym przyjacielem z dzieciństwa, kapitanem Hitsugayą. Później nieomal ją zabił.
Kyoko posmutniała i zacisnęła kościste pięści na kołdrze.
- Tak bardzo mi przykro - rzekła nikłym głosem. - To moja wina, gdybym komukolwiek powiedziała...
- Teraz już za późno na takie dywagacje. Nie obwiniaj się, jak już mówiłem, nie jesteś niczemu winna. A ja nie mam zamiaru wydać twojej tajemnicy. Nie jestem tu służbowo, tylko prywatnie.
Kobieta uśmiechnęła się do niego słabo, po czym chwyciła szklankę wody stojącą na półce przy łóżku i wychyliła ją jednym haustem, widocznie spragniona.
- Przepraszam, Byakuya-san, ale to wszystko bardzo mnie zmęczyło.
- Oczywiście. Śpij, odpocznij. Będę tu, dopóki nie zaśniesz - powiedział i przykrył jej dłoń swoją. Kyoko zamknęła oczy z lekkim uśmiechem.



- Cholera, cholera, cholera, cholera! - powtarzała Mai, zrzucając swoje kimono, by przebrać się w sportowy ubiór. - Jestem już spóźniona z dobre 10 minut! Ta książka jest zbyt wciągająca - spojrzała z żalem na lekturę pozostawioną na stoliku. - W ogóle co ten Byakuya sobie wyobraża? Najpierw mnie wyciąga na treningi, a potem mnie olewa i przekazuje komuś innemu? Już ja sobie z nim pogadam - fuknęła i wybiegła z pokoju. Przeskakując rabaty z kwiatami i depcząc ogródki zen pobiegła w stronę głównej bramy posiadłości. Dobiegając, ujrzała niską, małą postać opartą o mur. Zaklęła szpetnie i przyspieszyła. Gdy w końcu udało jej się dotrzeć na miejsce, dyszała i sapała ciężko, zlana potem.
- Przepraszam za--
- Co ty sobie wyobrażasz, że idziesz na wycieczkę krajoznawczą? - warknęła stojąca przy bramie kobieta. Była niższa od Mai i miała czarne, zmierzwione włosy z dwoma dłuższymi pasmami, na których zawieszone były złote koła. - Masz dwanaście i pół minuty spóźnienia, dziewczyno. W tej sekundzie padasz na ziemię i robisz trzydzieści pompek na jedną rękę lub sześćdziesiąt na dwie. Ruchy!
Akane stała, rozdziawiając usta w niemym szoku.
- Przepraszam bardzo - zaczęła niezwykle miłym głosem. - Czy jest możliwość reklamacji?
Kobieta zacisnęła usta w jeszcze cieńszą linię.
- Dziewięćdziesiąt - wycedziła. - Teraz.
Mai pokręciła głową.
- Nie ma szans.
- Sto dwadzieścia.
- Przecież powiedziałam, że--
- STO CZTERDZIEŚCI.
- Kobieto, czy ty w ogóle masz uszy?
Czarnowłosa chwyciła ją za włosy i powaliła na ziemię. Dziewczyna padła twarzą w kurzawę i zakrztusiła się pyłem.
- Sto sześćdziesiąt. W tej chwili.
Mai próbowała się podnieść, jednak kobieta dalej przyciskała jej głowę do ziemi.
- Ampf fam fwobić fe pofmki fiety mfie fak fyszymujesz?! - wykrztusiła. Kobieta zmarszczyła brwi i dopiero po chwili namysłu uniosła głowę blondynki, ciągnąc ją za włosy. Ta zakaszlała i krzyknęła: - JAK DO JASNEJ CHOLERY MAM ZROBIĆ TE POMPKI, KIEDY PRZYCISKASZ MNIE DO ZIEMI, TY POPIEPRZONA WARIATKO?!
Kobieta kucnęła, zniżając twarz do poziomu twarzy Mai i wycedziła wolno: - Słuchaj, smarkulo, nie mam zamiaru się z tobą cackać jak twój kochany lord protektor jaśnie pan Kuchiki. Ja mam cię nauczyć życia. A życie, moja droga, często sprowadza cię do parteru i uczy się podnosić pomimo przeciwności losu. Więc w tym momencie robisz sto sześćdziesiąt pompek i dwadzieścia brzuszków albo przemebluję ci twarz tak, że jaśnie panicz Daisuke i jego starszy brat cię nie poznają.
- T-to jest mobbing! Zgłoszę to Głównodowodzącemu! - wykrztusiła Akane ze łzami w oczach.
- Och, wzruszyłam się! - zakpiła brunetka i puściła włosy dziewczyny. Ta padła znowu na ziemię, po raz kolejny krztusząc się kurzem. - Głównodowodzący naprawdę nie ma nic lepszego do roboty niż wysłuchiwać lamentów smarkuli, która nic nie wie o prawdziwym życiu! Wydaje ci się, że jak mieszkasz w posiadłości klanu Kuchiki, to jesteś księżniczką? Wybacz, ale muszę wyprowadzić cię z błędu - jesteś nędznym człowiekiem, podgatunkiem, ale ja... ja zrobię z ciebie coś lepszego. Choć zaczynam wątpić, czy to w ogóle możliwe - uniosła brew, patrząc na Mai z góry. - Jestem Sui Feng, kapitan drugiej dywizji. A ty? - spojrzała na nią, jak na insekta, którego nie ma się litości zdeptać.
- M-Mai Akane - wydukała, powstrzymując łzy.
- No, skoro już mamy formalności za sobą, możemy wziąć się za porządny trening. No, jazda, sto sześćdziesiąt i dwadzieścia.
Co Mai mogła na to poradzić? Przyległa do ziemi i zaczęła mozolnie wykonywać zadane ćwiczenie.



Słońce zachodziło powoli za budynki baraków, rozlewając różową poświatę na płynące wolno duże, masywne obłoki. W powietrzu wybrzmiewały ostatki barwnych treli ptaków.
- J-Jak on mi to mógł zrobić?! - Mai wypłakiwała się w ramię Daisuke, a ten głaskał ją delikatnie po głowie. - P-Przecież tak się starałam! A on mnie przydzielił tej jędzy! Ona nie wie, co to litość! Tak mnie wszystko boli, że ledwo się ruszam!
- Ciii, spokojnie, kochanie, wszystko będzie dobrze - mruknął mężczyzna, obejmując ją mocniej. - Napij się herbaty, uspokój się i podziwiaj piękny zachód słońca. Jutro porozmawiasz z Byakuyą i wszystko się wyjaśni. Jestem pewien, że uda ci się go przekonać do zmiany zdania - powiedział, jednak brzmiało to, jakby sam nie do końca był przekonany co do swoich słów.
- ... Nie.
Daisuke zamrugał kilkakrotnie, zdziwiony tą nagłą zmianą. Dziewczyna odepchnęła go lekko i wstała z miną tak zaciętą, jakby wybierała się na wojnę.
- Nie dam się jej. Ta jędza chce, żebym poleciała z płaczem naskarżyć na nią Byakuyi. Niedoczekanie jej! Pokażę wiedźmie, gdzie jej miejsce! Jeszcze będzie klęczeć przede mną na kolanach, kiedy skopię jej tyłek!
- Czekaj, czekaj, kochanie, spokojnie. Czy ty właśnie powiedziałaś, że chcesz dokopać pani kapitan drugiej dywizji?
- Jakiej pani, to zwykła ściera jest!
- Nie, nie, kochanie, tak się nie godzi. To jest PANI KAPITAN DRUGIEJ DYWIZJI. I uwierz mi, chcesz tak właśnie się o niej wyrażać. Dla własnego dobra. Proszę, skarbie. Ściany mają uszy, a ja nie chcę stracić głowy w jakimś ciemnym zaułku Seiretei.
- Tchórzysz? - fuknęła na niego Mai. Daisuke podniósł się i spojrzał na nią z góry.
- ... NIE WAŻ SIĘ PATRZEĆ NA MNIE TYM WZROKIEM! - wrzasnęła, przypominając sobie spojrzenie Sui Feng sprzed kilku godzin.
- Uspokój się - powiedział mężczyzna.
- Nie uspokoję się! Ty ją popierasz!
- Nie popieram jej, po prostu unikam kłopotów!
- To lepiej unikaj i mnie! - warknęła Akane, wyminęła go i zaczęła iść w stronę zachodniego skrzydła posiadłości. - Kłopoty są ze mną na "ty".
- No nie, teraz się obrażasz?! - krzyknął za nią Daisuke. Dziewczyna nawet nie zatrzymała się, by na niego spojrzeć.



Emi przemykała cicho labiryntem korytarzy, niosąc ze sobą kosz pełen świeżego prania. Podśpiewywała przy tym cicho, pewna, że wszyscy już śpią i nikt jej nie usłyszy. Jej mama zawsze powtarzała jej, że ma piękny głos i nie powinna się go wstydzić, Emi była jednak zbyt nieśmiała i skromna, by swój talent pokazywać jakiemuś szerszemu gronu. Zatrzymała się nagle, słysząc kroki dochodzące z oddali. Ktoś nie spał? Może Mai-san znowu lunatykuje?
Dziewczyna wyjrzała zza rogu i rzeczywiście, ujrzała Mai idącą w jej stronę. Blondynka jednak wcale nie wyglądała, jakby była pod wpływem snu - rozglądała się na boki i szła raźnym krokiem, jakby cały świat dookoła bawił ją i zachwycał. Widząc Emi, pomachała do niej przyjaźnie, minęła ją jednak bez słowa.
Emi wiedziała, że podglądanie domowników nie należy do pożądanych cech służby klanu Kuchiki.
Ale czuła również, że za nic w świecie nie powinna pozwolić, by pozostało sekretem to, dokąd Mai zmierza.
Położyła kosz z praniem na ziemi i z cichą gracją podążyła za dziewczyną. Gdy tylko Akane odwracała się, by spojrzeć za siebie, Emi błyskawicznie chowała się w cieniu, nie dając się nakryć z godną podziwu skutecznością. Mai w pewnym momencie zatrzymała się, zwracając się w stronę drzwi.
Drzwi do sypialni kapitana Kuchiki.
Emi zdębiała. Jest środek nocy, o tej porze Kuchiki-sama powinien już spać, nie mówiąc o Mai-san!
Czy...
Przeraziła się na tę myśl. Mai-san i Kuchiki-sama? Przecież to niemożliwe! Mai-san była z Daisuke-sama...
Chyba, że...
Mai weszła do środka i cicho zasunęła za sobą drzwi. Spojrzała na mężczyznę siedzącego wygodnie w fotelu. Na jej widok uśmiechnął się nieznacznie.
- Nawet nie wiesz, ile nocy na ciebie czekałem.
Mai spojrzała na niego filuternie.
- Och, wyobrażam sobie.
Kuchiki wstał, a dziewczyna zaczęła iść w jego stronę. Gdy była już blisko, Byakuya wyciągnął przed siebie dłoń.
- Bakudou 4 - Hainawa.
Złote liny oplotły ciasno ciało Akane, a Byakuya pchnął ją na fotel i pochylił się, niemal stykając się z jej twarzą.
- Teraz możemy spokojnie porozmawiać, panno Nie-Mai.



Yay, jubileusz! Powinnam ten blog nazwać "Tak Bardzo Zrąbany Byakuya Że Aż Nie Byakuya i Jego Przygody", ale jeszcze się waham między tym a "Lucyferze Coś Ty Stworzył".
Idę dalej tworzyć, muahahaha.

2 komentarze :

  1. Byakuya to jest taki misiu, do którego się ostatnio wszystkie laski tulą ;_; Ale on jest po prawdzie dobry, nie chce nikogo skrzywdzić i jak już się go przekona, to właśnie jest takim ciepłym człowiekiem~ A Aizen to tylko wszystkich torturuje i wykorzystuje (a i tak ma chyba więcej fanek X_x)

    Biedna Mai, tak przeraźliwie jej współczuje... mogła trafić na każdego, ale akurat na nią ;_; Na kobiete-terminatora. Ale wydaje mi się, że jak ta jej ze dwa razy tyłek przetrzepie, każe ćwiczyć, robić salta, itp. to później z Mai będzie świetna, nieustraszona wojowniczka xO A Daisuke nie ma co się przejmować, ani co dziwić...

    XOO To teraz się pogubiłam. Czyżby Mai umarła na samym początku bloga a teraz ciągle się pod nią ktoś podszywał? XO A może tylko w nocy? Albo tylko na tą noc xO A może ma rozdwojenie jaźni ;_;

    Głupoty gadasz, przecież Byakuya jest tu Byakuyowaty (JAK TO ODMIENIĆ?!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byakuya jest bardzo miły i bardzo słodki <3 Myślę, że on naprawdę taki jest, tylko przed kamerą udawał takiego sztywniaka. No i przed eee... ołówkiem i rastrami xD Kyoko się zapowiada na świetną postać, taką babkę, która chce zemsty. Jak zabije Aizena pilnikiem, to się będę śmiała :D
    OMG. Nie sądziłam, że jest ktoś gorszy w komandosowaniu niż M***r... Ja bym na miejscu Mai uciekła do Aizena... Tam całe dnie leżą brzuchami do góry i herbatkę piją, a nie jakieś pompki czy brzuszki xP

    Byaku się nie dał wycwanić, bo bujać to my, a nie nas, panowie szlachta! Ciekawe, kto to jest ten klon i dlaczego przyszedł w nocy do jednego z najseksowniejszych i najbardziej dzianych facetów w SS. Zastanawiające...

    Tak, tak, idź dalej pisać! *.*

    Meg

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Made by Schizma