22 lut 2014

Rozdział trzydziesty pierwszy

Byakuya skrzyżował ręce na piersi, patrząc na Mai wyczekująco.
- Więc? Kim jesteś, co robisz w jej ciele i czego ode mnie chcesz? - zapytał po dłuższej chwili. Dziewczyna uniosła kąciki ust w lekkim, zalotnym uśmiechu.
- A kim chciałbyś, bym była? - odparła pytaniem na pytanie.
- Mai. Ale jak się nie ma, co się lubi...
- Coraz bardziej mi się podobasz - zaśmiała się Mai. - Hmm, no dobrze... - zmarszczyła brwi, jakby próbując sobie coś przypomnieć. - Na początek się przedstawię. Jestem Miko. Podałabym ci rękę, ale no, wiesz... - wskazała brodą na oplatającą ją, błyszczącą linę kidou.
- To już jakiś początek. Skąd wzięłaś się w ciele Mai?
- Nie uważasz, że trochę za dużo chciałbyś wiedzieć? Nie kręcą cię tajemnicze dziewczyny?
- Czy dwuznaczne riposty to twoja specjalność?
- Hmm. Dobre pytanie!
- Zbaczamy z tematu. Dlaczego przejmujesz kontrolę nad Mai?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. To tak, jakbym spała, a gdy się budzę, jestem w jej ciele. Nie mam nad tym jakiejś specjalnej kontroli. Najłatwiej się budzę, gdy ona zasypia. Jakiś w tym jest sens, prawda?
Byakuya chwycił się za brodę w zastanowieniu, przestępując z nogi na nogę. Lustrował wzrokiem Miko jeszcze przez chwilę.
- Kim byłaś, zanim znalazłaś się w ciele Mai?
- Byłam członkinią Shinsei - dziewczyna zapatrzyła się w jakiś punkt na ścianie, a jej twarz posmutniała. - Zabili mnie. Osierociłam swojego synka...
- Kto cię zabił?
- Czy to nie oczywiste? Wy.
- Masz na myśli Shinigami?
- Zadajesz dzisiaj naprawdę głupie pytania. Trochę mnie rozczarowałeś.
Kapitan skrzywił się lekko.
- Więc nie wiesz, na czym polega fenomen przejmowania przez ciebie jej ciała?
- Nie mam zielonego pojęcia. Po prostu pstryk! i samo się dzieje. Mogę się zachowywać, jak chcę, i robić z tobą wiele zabawnych rzeczy - roześmiała się. - Mogę też straszyć tę małą, rudą cizię. Potwornie się mnie boi, strasznie tchórzliwa z niej dziewczyna.
- Nie życzę sobie, żebyś wypowiadała się w taki sposób o Emi - kapitan zmarszczył brwi, wyraźnie niezadowolony. - Opuść ciało Mai i daj jej spokój.
- Nie mogę. Zresztą, mój czas i tak już się kończy. Jestem coraz słabiej połączona z jej ciałem... - ledwo wypowiedziała te słowa, oczy Mai zamknęły się, a głowa opadła bezwładnie na ramię.
Kuchiki uklęknął przed dziewczyną i odgarnął kosmyki włosów z jej twarzy, by upewnić się, że śpi. Westchnął cicho i powoli wziął ją na ręce, uważając, by jej nie zbudzić. Oplatająca ją lina rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając po sobie kilka małych iskierek, które wolno opadły na podłogę i zgasły.


Daisuke usiadł i zwiesił nogi z tarasu, biorąc do ręki kubek z parującą, aromatyczną herbatą. Był w wyśmienitym nastroju - obudziły go śpiewne trele ptaków, noc minęła mu bez zakłóceń i mógł się wyspać. "Mai ma dzisiaj kolejny trening z tą jędzą Sui Feng" pomyślał i skrzywił się lekko. "Pójdę do niej, może jakoś poprawię jej nastrój przed tą katorgą. Muszę pogadać z Byakuyą, przecież nie można dać jej tak katować!"
- A-ano... - usłyszał cichutki głos. Odwrócił głowę, a jego spojrzenie spotkało się z wystraszonym wzrokiem Emi.
- O, cześć. Jak ci się spało? - uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
- Dobrze, dziękuję... - odparła dziewczyna, wbijając wzrok w deski tarasu. - Ja... ja chciałabym porozmawiać, Daisuke-sama...
- Porozmawiać? Jasne, siadaj - mężczyzna poklepał miejsce obok siebie. Emi pokręciła energicznie głową.
- Ja... bardzo długo zastanawiałam się, czy to powiedzieć, ale... - zacisnęła mocno usta. Po chwili wzięła głęboki oddech i kontynuowała: - Bardzo szanuję Byakuya-sama... Wiem, że zawdzięczam mu bardzo wiele... Ale nie mogę tego tak zostawić. Nie, kiedy wiem, że może to cię skrzywdzić, Daisuke-sama...
- Skrzywdzić? - zdziwił się szlachcic. - Emi, o co chodzi? - jego twarz przybrała zaniepokojony wyraz.
- Ja... wczoraj, gdy szłam, by powiesić pranie... Zobaczyłam Mai-san. To było bardzo późno. I... - zaniemówiła, jakby nie mogąc przełknąć słów.
- I... co?
- Ona... ona weszła do sypialni Byakuyi-sama! - wypaliła jednym tchem, zaciskając powieki, jakby bardzo chciała mieć to już za sobą.
Uśmiech zastygł na twarzy Daisuke, przybierając niemal karykaturalny wyraz.
- ... Jesteś pewna? - zapytał bardzo cicho.
- Tak mi przykro, Daisuke-sama - jęknęła Emi, zakrywając twarz dłońmi. Po chwili zaczęła szlochać. - Tak chciałabym, żeby to była nieprawda! Za nic w świecie nie chciałabym, żeby Daisuke-sama poczuł się skrzywdzony... Ale nie chcę też, żebyś był okłamywany! Nie zasługujesz na to!
Emi poczuła ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Powoli podniosła spojrzenie zaszklonych oczu na mężczyznę. Daisuke uśmiechał się do niej ciepło.
- Dziękuję, Emi - powiedział wolno. - Nie wiem, czego się spodziewałem... Ale powinienem to był przewidzieć. Chyba... chyba w głębi serca zawsze to przeczuwałem.
- Daisuke-sama... - jęknęła Emi. Już żałowała swojej decyzji.
- Nie przejmuj się, Emi. Dziękuję, że mi powiedziałaś.


Byakuya wpatrywał się w list na swoim biurku. Miał ochotę podpalić swoją posiadłość i pozwolić wszystkim spłonąć w środku. Wbił wzrok w tekst i przeczytał go kolejny raz:
"W piątek wieczorem odbędzie się uroczyste przyjęcie z okazji zaręczyn Kuchiki Byakuyi i Karuko Suzume w posiadłości klanu Kuchiki."
Przyjęcie? Chcą z tego zrobić szopkę na całe Seiretei, żeby go publicznie upokorzyć? Jeżeli tak, to najwyraźniej miało im się to udać.
Drzwi do jego gabinetu zadudniły głośno. Co, teraz jakiś cham będzie się do niego dobijał?!
- Proszę - warknął, nie siląc się nawet na grzeczność. Drzwi otwarły się zamaszyście, a w progu stanął Daisuke. Najwyraźniej bardzo wściekły Daisuke.
- Ty podła kanalio - wycedził, a jego oczy błyskały niebezpiecznie ognikami furii. - Wydawało ci się, że się nie dowiem?!
Na korytarzu zatrzymało się kilku Shinigami, którzy najwyraźniej bardzo zainteresowali się tym, co dzieje się w gabinecie ich kapitana.
- Albo zaczniesz gadać do rzeczy, albo wynoś się z mojego gabinetu - prychnął Byakuya, odwracając się do okna.
- O, teraz będziesz wielce oburzony? Czy w tobie zostały w ogóle resztki jakiegoś honoru czy cycki przysłoniły ci cały świat?!
- ... Co? - przywódca klanu zmarszczył brwi i obrócił się z powrotem do swego brata. - O czym ty bredzisz?
- Dobrze wiesz, o czym mówię i nie wyprowadzaj mnie z równowagi jeszcze bardziej! - wrzasnął Daisuke. - Myślisz, że nie wiem, że spałeś z moją dziewczyną, co?!
Wszystkim stojącym w drzwiach Shinigami szczęki niemal opadły do kolan.
- Daisuke, czy ty się najadłeś szaleju?
- NIE RÓB ZE MNIE IDIOTY, BYAKUYA! - młodszy Kuchiki rąbnął pięścią w biurko. - MYŚLISZ, ŻE NIE WIEM, ŻE PRZYSZŁA DO CIEBIE W NOCY?!
Byakuya przechylił się w lewo, żeby mieć dobry widok na swoich podwładnych.
- Przepraszam, czy mógłbym wiedzieć, co wy tu jeszcze robicie? - zapytał, siląc się na grzeczność. Wszyscy Shinigami wiedzieli, że gdy Byakuya Kuchiki robi się przesadnie grzeczny, trzeba wiać. I to jak najszybciej, co też członkowie 6. dywizji uczynili bez najmniejszej zwłoki.
- Zaszło nieporozumienie - rzekł chłodno. - To prawda, Mai przyszła w nocy do mojego pokoju, ale nie po to, o czym myśli ten twój sprośny umysł.
- Ach, więc pewnie oglądaliście znaczki pocztowe? - zakpił Daisuke.
- Nie muszę ci się tłumaczyć, co robiłem - odparł bez cienia emocji Byakuya. - Poza tym, jeśli jeszcze nie wiesz, jestem zaręczony - powiedział, machając mu zaproszeniem na przyjęcie przed oczami. Daisuke chwycił kartkę zamaszystym ruchem i przebiegł po nim wzrokiem. Rozdziawił usta w szoku.
- ... Ty... ty... - szukał odpowiedniego słowa.
- Co "ty"?
- Twierdzisz, że to Mai cię uwiodła?!
- Czy ty naprawdę masz tak pusto w swoim baranim móżdżku? - warknął kapitan. - Nie dotknąłem twojej "dziewczyny". Więc z łaski swojej przestań dawać moim podwładnym głupie preteksty do plotek i ulotnij się z tego gabinetu, zanim wyproszę cię przy pomocy Senbonzakury.
- Nie uwierzę, że ta nocna wizyta nic nie znaczyła - powiedział lodowatym głosem Daisuke.
- To nie wierz. Ale daj mi świety spokój, dość mam już problemów na głowie.
- Więc idę porozmawiać z Mai.
- Nie. Nie idziesz. Za dobrze cię znam. Nie będziesz z nią rozmawiał, będziesz na nią wrzeszczał, a potem spektakularnie zakończysz wasz związek. A ja nie pozwolę ci jej skrzywdzić.
- I po takiej gadce mam ci uwierzyć, że z nią nie spałeś?! Jesteś żałosny! Ale dobrze, skoro tak bardzo ci na tym zależy, słowem się nie odezwę do twojej zabawki--
Byakuya jednym susem przeskoczył biurko, chwycił go za kołnierz i przyciągnął do swojej twarzy.
- Nie waż się. Jej. Tak. Nazywać - wycedził, lustrując go morderczym spojrzeniem. Daisuke prychnął i wyszarpał się z jego uścisku.
- Świetnie. Kiedyś mi jeszcze za to zapłacicie - odpowiedział krótko, odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Byakuya oparł się zrezygnowany o biurko.
Zdecydowanie miał na głowie za dużo problemów.


Wypociłam tę notkę bez grama weny na przedstawiane wydarzenia, więc pewnie wyszło to okropnie sztucznie. Ale ta notka była potrzebna, żeby fabuła ruszyła trochę do przodu. A w następnym rozdziale party hard i narzeczona Byakuyi :D
Aha, a kto nie pamięta Miko, zapraszam do rozdziału IX :3

2 komentarze :

  1. Szczerze powiedziawszy, co jak co, ale kompletnie się nie spodziewałam, że ktoś włamuje się do ciała Mai! XO
    Więc jestem zaskoczona i to mile, bo w sumie dość oryginalna i interesujące. Ciekawe jest też to, jak w końcu Miko zostanie wykurzona z ciała Mai. I dlaczego akurat z nią się łączy? XO

    Z jednej strony jest mi strasznie Emi żal. Jest taką biedną, 3-planową postacią, która przewija się od czasu do czasu w tle. W sumie aż do tego rozdziału o niej nie myślałam, ale teraz jest mi naprawdę szkoda, że swoją miłość tak niefortunnie ulokowała. Z drugiej strony, nie była pewna, po co tam Mai poszła a mimo to zniszczyła związek Daisuke i Mai ;_;

    O Bosz, nagle się nie mogę tej jego narzeczonej doczekać! Z jednej strony, nie chciała bym, żeby to była płochliwa, dobra matka Terasa ale nie chce też, żeby to była zołza i sumie zwyczajnie nie potrafię sobie jej wyobrazić XO

    Podsumowując, mi się notka podobała, bardzo. W ogóle nie wyczułam sztuczności ani nic. Wręcz przeciwnie.
    Więc pisz notkę, bo mnie tu rozsadza z niepewności xO

    OdpowiedzUsuń
  2. Znikający komentarz TAK! <3
    Świetny szablon! Klimatyczny ;3 Kto rysował panią na nagłówku? :)

    A co do notki - OMG, teraz to dla Mai tylko egzorcysta... Z drugiej strony, Byaku nie mógł wypędzić z niej tej duszy za pomocą końca miecza? No i właściwie od kiedy Mai była dwa w jednym, od zawsze czy od tego momentu, kiedy jej się zaczęły śnić koszmary po nocach? (chyba musisz zrobić podstronę :P Zrob, zrób, zrób!)
    Emi mi tym zachowaniem strasznie przypomina kogoś z Bleacha, chyba Orihime w początkowym stadium... W końcu też ruda xD No i Schizma ma rację, ma dziewczyna pecha, tyle innych bishów dookoła... A ona... ech :D
    Byaku i... (chciałam napisać "Franek", serio, w ostatniej chwili wzięłam palec z klawisza "f" ^^') Daisuke już mnie wkurzają z tymi wiecznymi przepychankami o Mai. Aż mam ochotę nimi potrząsnąć i zawołać "Ogarnijcie się, faceci! ><" (Haha, wiem, to byłoby ostatnie zdanie w moim życiu :D). Nie wiem, czy już tego nie pisałam, ale będę się śmiała, jak przyjdzie trzeci bish, stanie z rozwianym włosem na tle zachodzącego słońca, Mai z radością da się mu porwać, a ci dwaj będą mieli figę z makiem, i dobrze im tak, trzeba było nie odstawiać takich cyrków ><
    Ale notkę się czytało fajnie, na Twoim etapie choćbyś chciała, to sztuczności nie będzie. Jestem ciekawa jak tam kolejny dzień mega wycisku matki chrzestnej pana Mi***a i jak tam pozostałe tajemnice.

    Ps.: Miło by było, jakbyś coś wspomniała o innych mieszkańcach SS, w końcu tyle ich jest, że zawsze ktoś znajomy może przechodzić przez ulicę na 3 planie ;P

    Ps. II: Aha, teraz sobie przypomniałam, w następnej notce party hard, a nie wycisk... Ciekawe, czy Mai zostanie zaproszona na tą imprezę... No i ciekawe, co się wydarzy, takie impry zawsze się kończą czymś bardzo.... niszczącym stoły i talerze (np. wielka bójka na ryby, jak w "Asterixie" :P)

    Meg

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Made by Schizma