16 gru 2012

Rozdział dwudziesty trzeci


Dzień toczył się wyjątkowo leniwie już od samego poranka - słońce przygrzewało lekko, spozierając co jakiś czas spoza płynących po niebie obłoków białobłękitnego puchu. Nawet ptaki, które zwykle koncertowały, skoro świt, tym razem były wyjątkowo cicho, jakby świat nie do końca się jeszcze przebudził. Nawet służba w posiadłości klanu Kuchiki, zwykle żwawa i dokładna, dziś snuła się po pokojach jak duchy.
W jednym z wielu rozległych ogrodów co chwila dało się słyszeć głośne jęki, westchnienia i dźwięki uderzeń - słabych, lecz systematycznych.
Blondwłosa dziewczyna, starając się nie poddać ogólnej senności, trenowała na swoim "ulubionym" klonie, starając się doszczętnie go zniszczyć.
Po kilku kolejnych próbach opadła na trawę zmęczona. Samopoczucie nie dopisywało jej w najmniejszych stopniu. Starała się ukształtować całą frustrację w potężną moc cienia, jednak jedynym, co jej wychodziło, były kolejne słabe zacięcia korze drzewa. To z kolei wprowadzało ją w jeszcze głębsze niezadowolenie.
W końcu zmieniła pozycję, opierając się o pień, żeby odpocząć. Była zła na samą siebie, że nie robi kompletnie żadnych postępów. W myślach przywołała uczucie siły, z jaką jej brat atakował ją wężami i gorący snop karmazynowej energii jej ojca, zdolnej do przebicia ścian w domu Orihime. Dlaczego oni byli w stanie bez wysiłku wytworzyć coś takiego, podczas gdy jej trening całkowicie stał w miejscu? Czy to kwestia lat wprawy, czy może wrodzonego talentu, którego widocznie jej brakowało?
Chciała o to wszystko zapytać Byakuyę. Ostatnio trudno było jej się w ogóle z nim zobaczyć - był pochłonięty swoją pracą oraz innymi, nieznanymi jej zajęciami. Nie miała o to do niego żalu, przecież był głową wielkiego klanu, żołnierzem, no i do tego kierował wielką dywizją. W dodatku dziwnym trafem zawsze ktoś coś od niego chciał.
Otarła pot z czoła i zaraz podskoczyła, czując czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła głowę i spojrzała wprost w głębokie, kojąco błękitne oczy.
- Nie przemęczasz się czasem? - rzekł Daisuke z uśmiechem. - Daję słowo, zaczynasz brać przykład z mojego brata pracoholika - przewrócił oczami i przykucnął obok niej. Odwzajemniła niemrawo uśmiech. Wciąż krępowała ją obecność mężczyzny, który tak jej się podobał.
- Bijesz to drzewo, jakby było twoim największym wrogiem i winowajcą, chodzisz struta jak Kyoraku na kacu, Mai, co się dzieje? - zapytał, marszcząc brwi w zadumaniu. Teraz bardziej niż kiedykolwiek przypominał swojego starszego brata i to właśnie podobieństwo kłuło jej świadomość uporczywą szpileczką.
- Nic - skłamała bez wahania Akane. - Sam widzisz, taki senny dzień i w ogóle.
- Tak, sam widzę. I w ogóle.
Przyciągnął ją do siebie, wbrew jej protestom.
- Hej, jestem brudna od ziemi i spocona jak mysz, nie--
- Ciiiicho - uciszył ją mężczyzna, kładąc podbródek na czubku jej głowy. - Wiesz przecież, że możesz mi wszystko powiedzieć. Może Byakuya przedstawił mnie jako ostatniego kretyna, ale sama wiesz, jak dobrze on sam maskuje się ze swoją tępotą na niektóre aspekty życia. Możesz mi zaufać. Wszystko, co powiesz, będzie między nami, żadnej gazety nie stać na którąkolwiek z moich ploteczek.
Choć chwilę wcześniej Mai wydawało się, że wszystko udało jej się zepchnąć wgłąb podświadomości, teraz te negatywne emocje wypłynęły na wierzch, tworząc nieznośną gulę w gardle, tak, że nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Nim się zorientowała, łzy zaczęły płynąć po jej policzkach i wybuchnęła głośnym szlochem, chcąc wyrzucić z siebie wszystkie złe emocje, te zidentyfikowane i te biorące się znikąd. Daisuke przez chwilę był zakłopotany nową sytuacją, ale po chwili zaczął gładzić jej wciąż wilgotne od potu plecy, szepcząc do ucha uspokajające słowa. Kiedy już się wypłakała, odsunął ją trochę, by spojrzeć jej w oczy i zapytał:
- Co się dzieje?
Dziewczyna przygryzła dolną wargę. Wzięła głęboki wdech i wyznała cicho:
- Mam... złe sny - był to zaledwie czubek góry lodowej jej problemów, ale właśnie o tym pragnęła powiedzieć komuś najbardziej.
- Złe? To znaczy?
- Dzieją się tam różne rzeczy... okropności. Na początku wydawało mi się, że kimś byłam... Nie wiem, kim, ale działo się dużo, dużo złego. Ktoś chciał mnie zabić. Potem obrazy. Czerń, czerwienie, brązy, zapach śmierci i krzyki, i to wszystko kłebiło się wokół mnie, jakby chciało mnie atakować... No i... czasami śnię... o tej nocy. Kiedy... kiedy... - przełknęła ślinę.
- Kiedy twoją matkę pożarł Hollow - dokończył za nią Daisuke. W jego głosie słychać było troskę. - Myślę, że wszystko wywodzi się właśnie od tej traumatycznej nocy. To w końcu przejdzie, zobaczysz. Nikt nie zrobi Ci tu krzywdy. Sam pamiętam, jak bardzo przeżywałem śmierć ojca. Byłem młodszy niż Ty i zupełnie nie mogłem się pozbierać. Ale to... to coś, z czym trzeba sobie poradzić. Musisz tylko mieć świadomość, że dookoła są osoby, które chcą Ci pomóc.
Mai przytaknęła wolno, patrząc na niego badawczo. Nie wiedziała, że istnieją jakieś podobieństwa pomiędzy nią, a Kuchikim, ale powoli dostrzegała ich coraz więcej.
Mężczyzna obdarzył ją promiennym uśmiechem.
- Wiesz, wieczorem mamy spotkanie z kilkoma znajomymi. Zapraszam Cię i nie przyjmuję odmowy. Potrzebujesz rozrywki! Zobaczysz, oderwiesz się od przykrych myśli i głupich treningów, ja gdybym przynajmniej raz w tygodniu nie wyskoczył na sake, kompletnie bym zwariował w tym domu. A teraz - uniósł lekko dłonią jej podbródek. - Masz się uśmiechnąć, kochanie.
Przybliżył się do jej twarzy i pocałował ją łagodnie.



Byakuya odetchnął głęboko, stojąc w progu skromnie wyglądającego, białego domku na obrzeżach Seiretei. Wszystkie okna były pozasłaniane, tak, by nie dostawal się do środka nawet promyk światła dziennego lub wścibskiego oka jakiegoś Shinigami.
Przetarł lekko zmęczone po nocy oczy - kiedy się obudził, na dworze już świtało, a on wciąż leżał na poduszce przed zdjęciem Hisany, co wprawiło go w dość duże zażenowanie. I przysporzyło mu poważnego bólu pleców. Postanowił jednak skupić się na powierzonej mu odpowiedzialności, wyprostował się godnie i zapukał do drzwi. Otwarła mu po chwili zgrabna, młoda kobieta o długich, kasztanowych lokach i nieprzyjemnym spojrzeniu. Nawet, gdy zauważyła kenseikan na jego głowie, wyraz jej twarzy nie zmienił się ani o jotę.
- Pan, jak mniemam, do panienki Kyoko? - zapytała z lekką kpiną w głosie.
- W rzeczy samej - odpowiedział Byakuya, miażdżąc ją wyniosłym spojrzeniem.
Kobieta w fartuszku usunęła się w bok, wpuszczając go do środka malutkiego, ciemnego przedpokoju.
- W prawo, do końca korytarza - poinstruowała go służąca. Wydawało mu się, że w jej twarzy widzi coś znajomego, a zarazem obcego. Była z pewnością bardzo odpychającą osobą. Jak Saito mogła wynająć kogoś takiego?
Ściągnął sandały i udał się we wskazanym wcześniej kierunku, uspokajając oddech. Nie wiedząc, czemu, czuł nerwowe mrowienie w kończynach, jak gdyby ten dom i jego ściany z jasnego drewna kryły w sobie coś okropnego.
Gdy doszedł do ostatnich drzwi, skarcił się w myślach za nerwowość i śmiale je otworzył. Jego oczom ukazał się całkowicie zacieniony pokój, a nozdrza uderzył mdły zapach spirytusu, ziół i leków. Najbardziej rzucającym się w oczy elementem scenerii było duże, zasłane łoże z lekkim wybrzuszeniem pośrodku pościeli.
Postać leżąca pod licznymi kocami poruszyła się niespokojnie. Lekko uchyliła oczy, które poraził snop światła.
- Rimi, to ty? - wymamrotała, mrugając powiekami. - Czego chcesz? Nie wołałam...
Gdy w końcu jej wzrok się wyostrzył, zarówno on, jak i ona zamarli w kompletnym bezruchu. Zapadło milczenie.
Kyoko rozdziawiła usta, wydając z siebie rozdzierający wrzask. I kolejny. Kuchiki szybko się wycofał, zaalarmowany tym atakiem histerii. Rozejrzał się dookoła, licząc na to, że odpowiedź na to, co robić, magicznie spadnie z sufitu albo ścian.
Biegnąca korytarzami służka, nazywająca się widocznie Rimi, bezpardonowo zepchnęła go na bok i wpadła do pokoju.
- Spokojnie! - odezwała się, starając się przekrzyczeć siostrę Saito. - To kapitan Kuchiki, przełożony S... panienki Yasuragi! Nic Ci nie zrobi!
Kyoko stopniowo ucichła, po czym spojrzała przepraszająco na kapitana, który stał jak wryty. Rimi zmierzyła obojga wzrokiem, wydała z siebie najcięższe westchnienie, na jakie było ją stać i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Byakuya, przyzwyczajony do półmroku, miał okazję, by lepiej przyjrzeć się chorej. Od razu postrzegł uderzające podobieństwo obu sióstr, więc prawdopodobnie były bliźniaczkami. Tylko dlaczego Saito miałaby ukrywać przed światem istnienie członka swojej rodziny? Czyżby chciała uchronić siostrę? Tylko przed czym?
- Przepraszam... - wydukała kobieta, spuszczając wzrok z wyraźnym zakłopotaniem. - Proszę usiąść... Kuchiki-taicho. Dziękuję za przybycie. Naprawdę jestem bardzo wdzięczna za pomoc - wykrzywiła usta w słabym uśmiechu. - Nie jestem przyzwyczajona do widywania mężczyzn... ale słyszałam, że można panu ufać.
Szlachcic zajął wskazane mu miejsce koło łóżka i przytaknął lekko, nie spuszczając z niej wzroku. Mimowolnie zawładnęły nim wspomnienia, szukając czarnych pasm włosów, fiołkowych, sarnich oczu i pięknego półuśmiechu.
Wydarło go z zamyślenia ciche chrząknięcie. Zorientował się, że położył dłoń na nadgarstku Kyoko. Prędko cofnął rękę, zakłopotany.
- Proszę o wybaczenie - rzekł sucho. - Zamyśliłem się.
- Na temat żony?
- Skąd...
- Nie wiem, czy w Seiretei jest jeszcze ktoś, kto o tym nie wie. Minęło pół wieku. A to była wielka strata. Słyszałam dużo plotek - kobieta utkwiła spojrzenie w jakimś dalekim punkcie. - Wtedy jeszcze nie byłam przykuta do łóżka. Wtedy... - ucichła, zaciskając usta. Najwyraźniej zaczął dokuczać jej ból.
Zaczęła oddychać w niemym cierpieniu i wolnym, ciężkim ruchem głowy wskazała na buteleczkę stojącą na półce nocnej. Byakuya od razu rozpoznał specyfik. Jakże mógłby go nie pamiętać, swego czasu zalegał na wszystkich półkach w jego pokoju. Wstał, odkręcił zakrętkę i zbliżył się do Kyoko. Delikatnie unosząc jej głowę, wlał zawartość naczynia do jej ust i odczekał kilka chwil, aż na jej twarzy odmalował się wyraz ulgi.
W jego oczach wyraźnie tańczyły odbicia dawnych dni.



Mai wkroczyła do budynku, który po jakimś czasie okazał się być bardziej kulturalną, starodawną odmianą baru. Był to dom o wielu pomieszczeniach. Z tego, co zdążyła się zorientować, Daisuke miał grupę przyjaciół, którzy co tydzień rezerwowali jedno z pomieszczeń, by w zaciszu i prywatności móc się napić i poobgadywać swoich przełożonych.
Daisuke poprowadził ją zawiłymi korytarzami, odpowiadając skinieniami głowy na głębokie pokłony pracowników i służby. W końcu stanęli przed przesuwanymi drzwiami, a mężczyzna omiótł ją długim spojrzeniem.
- Ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się pod nosem. - Nie bój się, to naprawdę świetni ludzie, od razu się dogadacie.
Akane zaśmiała się nerwowo i otwarła drzwi. Jej oczom ukazał się długi stoliczek, przy którym siedziało już kilka osób, zabawiając się w najlepsze.
Po lewej stronie siedział blondwłosy mężczyzna z grzywką, która całkowicie przysłaniała mu jedno oko. Wyglądał na zdołowanego, pochylał się nad buteleczką sake i mierzył spojrzeniem kolegę, który co chwila szturchał go łokciem, gestykulując żywo i zwracając na siebie uwagę. Ten z kolei miał krótko przystrzyżone, czarne włosy i tatuaż "69" na policzku. Wyraźnie widać było, że zalecał się do dziewczyny siedzącej po jego lewej. Mai zatrzymała na niej wzrok. Miała lśniące, mocno wycieniowane włosy do ramion, których pozazdrościłby jej nawet Byakuya, a spod gęstego wianuszka czarnych rzęs spozierały inteligetne, badawcze oczy koloru chmurnego nieba. Wyraźnie miała ubaw z nieudolnych flirtów kolegi, choć on zapewne był już zbyt wstawiony, by to zauważyć.
Po drugiej stronie stoliczka siedziała kolejna piękność o wybujałych kształtach i burzy rudych włosów splatających się z pięknym, różowym szalikiem. Kobieta zaśmiewała się w najlepsze, co chwilę bijąc ręką w blat. Obok siedziała młoda dziewczyna o krótkich, zmierzwionych jasnych włosach, która, wyraźnie zakłopotana, starała się uspokoić swoją koleżankę.
Daisuke wszedł do środka i sprzedał kuksańca w bok czarnowłosemu jegomościowi.
- Matko, noc jeszcze młoda a ty się drzesz jak ostatni menel, Shuuhei! Przymknij się na chwilę, przyprowadziłem nam dzisiaj kulturalnego gościa!
Shuuhei popatrzył na niego, jakby nie do końca zrozumiał ten skomplikowany potok słów. Czarnowłosa dziewczyna przechyliła się w bok, by spojrzeć mu przez ramię, a jej wzrok zatrzymał się na Mai stojącej w drzwiach.
- Och, to ty jesteś tą biedaczką, która z nim jest? - roześmiała się krótko. Chodź śmiało. Shuuhei, przesuń się, głupku, niech usiądzie obok mnie. I ani myśl o tym, żeby ją podrywać, bo Daisuke Ci przywali, i to całkiem słusznie. Spójrzcie, ludzie, mamy gościa, zamknąć przyrządy wymowy!
Rudowłosa kobieta zamilkła i spojrzała na nowo przybyłą. Zmarszczyła czoło w wyrazie zamyślenia, a po chwili wygładziła je.
- Ach! Ty jesteś Akane Mai! - wykrzyknęła, dumna ze swojego odkrycia. Zerwała się z podłogi i podbiegła do niej, zamykając ją w przyjaznym uścisku. - Witaj w Soul Society! Już myślałam, że przez tego gburowatego Kuchiki'ego nie uda mi się Ciebie poznać! Twój świat jest fantastyczny! Uwielbiam go, naprawdę, Karakura ma tyle sklepów z ciuchami...
Zaczęła trajkotać, a na twarzy Mai wykwitł promienny uśmiech. Miała przeczucie, że tego wieczoru będzie się świetnie bawić.




Strzeliłam focha na onet. Schizma zrobiła piękny, przepiękny szablon. Dziękuję TwT
Hmn, rozważam czy nie dać sobie na profilowe gołego Byakuyi. W mandze pomiatają nim coraz bardziej, a ja tutaj pozostaję wierna i daję mu najbardziej szlachetne role do odegrania :D



2 komentarze :

  1. Oh maj gasz! Normalnie jak przeczytałam opis myprivatemerysue to aż się zarumieniłam~
    Z każdym rozdziałem nabieram sympatii do Mai :D No i do DaiSuke.
    Okropnie podobał mi się fragment z Byakuyą. Naprawdę dobry wprowadziłaś tam klimat. Wręcz czułam to napięcie Byakuyi xO

    No i oczywiście - (nie) polecam się na przyszłość :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ^^
    Rozpoczynam komentarz od uśmiechu, bo to naprawdę miłe, że są jeszcze pracowici i kreatywni ludzie na świecie, w przeciwieństwie do niektórych... (x.x mea culpa)
    Nie pamiętam, co Ci pisałam we wcześniejszym komentarzu... Aha: że się zgadzam z poprzedniczką, scena z Byakuyą była genialna, opis bardzo realistyczny - po prostu klimaciłaś ;D
    I że Daisuke chyba stanie przed Świętym Jednoosobowym Oficjum za to, co zrobił (chyba, że Oficjum się nie dowie x3) i się będzie gęsto tłumaczył.

    I że krótko :( Dlaczego szczęśliwe chwile muszą tak szybko się kończyć :( Apel o szybkie napisanie jak najdłuższej notki pozostaje żywą tradycją :D

    Ale pomyślcie sobie dziewczyny, od ilu już lat piszemy farfocle z Bleacha! Kiedy będzie jakaś rocznica? :D

    Pozdrowienia z domu ofiar biurokracji i kapitalistycznego pomijania niektórych przy awansie zawodowym
    Meg

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Made by Schizma