20 lut 2013

Rozdział dwudziesty czwarty


- ... a wtedy schowałam te wszystkie papiery pod kanapą i uwierzcie mi na słowo, że on się w ogóle nie zorientował! - zaśmiewała się Matsumoto. - Normalnie mówię wam, ja to jestem mistrzem w uciekaniu z pracy!
- Uważaj, żebyś nie ściągnęła go nam na głowę - odparła sucho czarnowłosa kobieta - Soga Shayen, jak się przedstawiła. Choć wyglądała na najbardziej trzeźwą z całego towarzystwa, na jej policzkach wykwitły już lekkie rumieńce. - Bo wszystkim się oberwie przez twoje lenistwo, a nie wiem jak wy, ja nie lubię krzyżować dróg z kapitanami. Zwłaszcza tymi wściekłymi...
- Oj tam, oj tam! Rozluźnij się w końcu, bo nam psujesz atmosferę! - zachichotała Rangiku i spojrzała na koleżankę obok. Mina jej zrzedła. - Isane - zaczęła groźnie. - Ile razy ci mówiłam, żebyś bardziej wyeksponowała ten dekolt?! - Matsumoto bez żadnych ceregieli rzuciła się na jasnowłosą porucznik, próbując zmusić ją do choćby najmniejszego rozsunięcia połów kimona. Ta wydała z siebie pisk i zakryła rękami jak największą przestrzeń nad piersiami.
- Rangiku-san, nie potrzebuję głębokiego dekoltu! Wiesz, jak Unohana-taicho odnosi się do ubioru w miejscu pracy!
- Ale teraz nie jesteś w pracy!
- Ale Rangiku-san!
- Żadnego mi tu ale!
Mai przez cały ten czas patrzyła na scenkę, zaśmiewając się do łez. Jej również sake powoli uderzało do głowy, opierała się więc prawie całkowicie na torsie Daisuke, który jedną ręką trzymał ją w talii, a drugą wychylał jeden po drugim kieliszki z alkoholem, starając się wygrać z Hisagim, który niemalże leżał już pod stołem.
Akane zwróciła uwagę na blondyna, który pochylał się nad blatem, nie wyrzekłszy ani słowa. Jego mina przywodziła jej na myśl osobę w pierwszym tygodniu żałoby.
Delikatnie strzepnęła dłoń Daisuke i wstała, obchodząc stół dookoła, po czym usiadła przy Kirze, bo tak nazywał się domniemany żałobnik.
- Ummm... hej - zaczęła nieco kulawo. Należała do tego wąskiego grona osób, których alkohol nie podżegał do butności i spontaniczności w stosunkach międzyludzkich.
Porucznik wolno podniósł na nią lekko nieprzytomny wzrok.
- Ty jesteś Kira-san, tak? Wyglądasz... wyglądasz niezbyt dobrze. Może chciałbyś o tym, hmm, nie wiem, porozmawiać? - jąkała się Mai, po czym uśmiechnęła się, próbując podkreślić słuszność swych intencji.
- ... Tak. Ja jestem Kira-san. Tak. Stało się - wymruczał niechętnie Izuru, nalewając sobie kolejny kieliszek. - Wiesz, jak to jest być manipulowanym przez dobrych kilkanaście lat, a potem porzuconym niczym stary przedmiot, do którego nie ma się ani krzty sentymentu?
Mai skrzywiła się lekko i zastanawiała chwilę nad odpowiedzią, wdychając odór sake i potu zmieszanego z perfumami.
- Ja... No cóż... Troszkę.
- "Troszkę"? - zadrwił Kira. - "Troszkę" to chyba trochę za mało, żeby zrozumieć moje położenie.
Akane zmarszczyła brwi.
- Staram się - wycedziła lodowatym tonem, który sprawił, że blondyn wzdrygnął się i jakby otrząsnął. Spojrzał na nią... nieco inaczej.
Po chwili westchnął i spuścił wzrok.
- Tak, masz rację, wybacz - rzekł cicho. - Alkohol.
- Kto cię tak porzucił? Dziewczyna?
- Kto by mnie chciał... Mój... mój kapitan.
- Byłeś z nim... blisko?
- Ha! Nie wiem, czy był ktoś, kto mógłby być dalej. Byłem zupełnie zaślepiony... on mnie wykorzystał... i to do bardzo, bardzo złych rzeczy... potwornych... nie mogę sobie tego wybaczyć... - jęknął i złapał się rękami za głowę, wczepiając palce we włosy.
Mai rozważała chwilę, czy może sobie pozwolić na odrobinę poufałości. W końcu uniosła dłoń i ostrożnie poklepała go po ramieniu.
- Sam to powiedziałeś... On tobą manipulował, prawda? Nie mogłeś wiedzieć. Twoją jedyną winą mogła być naiwność... Ale w takim bądź razie musiałbyś powiedzieć, że całe Gotei było naiwne, skoro dali Aizenowi i jego poplecznikom działać w spokoju...
Kira zerwał się, patrząc na nią z zaskoczeniem, które odmalowywało się dokładnie na jego twarzy.
- T-tak sądzisz? - wydukał.
Akane wolno pokiwała głową, składając dłonie na kolanach.
- Kira, wszyscy ci to powtarzamy, a ty wciąż swoje - wtrąciła się Shayen miękkim głosem, siadając przy nich. - Nie jesteś winny. Nikt z nas nie jest. Aizen, Tousen i Ichimaru byli skrzywieni prawdopodobnie już jako dzieciaki, a my nie jesteśmy psim przedszkolem, tylko armią. A armia jeszcze nikogo psychicznie nie wyprostowała...
Wyraźnie było widać, że porucznik już się łamie, a jego oczy zaszkliły się niebezpiecznie.
- O, nie, nie, bez takich mi tu, bo już więcej nic nie wypijesz. Faceci nie płaczą - Shayen pokiwała groźnie palcem wskazującym.
- Sh-Shayen-san...
Czarnowłosa objęła go z troską, klepiąc po plecach. Na jej twarzy błąkał się wyraz współczucia zmieszanego z rozbawieniem.
- Daję słowo, jakbyście byli tacy pożałowania godni na polu walki...
Kobieta uniosła lekko kąciki warg, spoglądając na skrępowaną Mai. Ta już chciała odwzajemnić gest, gdy poczuła, że ktoś od tyłu obłapia ją w nie do końca kulturalny sposób.
- Gdzieś ty poszła, skarbie, wygrałem zakład i nawet mi nie pogratulowałaś! - wymruczał jej do ucha Daisuke.
Zrobiło jej się gorąco, gdy czuła na plecach ciepło jego ciała, a serce poczęło walić z prędkością światła. Sama nie wiedziała, czy powinna czuć się w tej niejednoznacznej sytuacji szczęśliwa, zła, zakłopotana... Wszystkie emocje mieszały się w jej umyśle w jeden kolorowy wir.
Oczy zaczęły zasnuwać się cieniutką mgłą, wszystko jakby się oddalało, Shayen, która przewracała oczami, wciąż obejmując szlochającego Kirę, Matsumoto, która już bez zażenowania piła prosto z butelki, usta Daisuke delikatnie muskające jej szyję...
Zamknęła oczy, chcąc ograniczyć ten obłędny nadmiar wrażeń, i wszystkie dźwięki ucichły. Słyszała jedynie bicie swojego serca.
Pik. Pik. Pik.
- K-Kapitan Kuchiki? - wybełkotała Matsumoto.
To nie było tylko złudne wrażenie. W pokoju naprawdę panowała grobowa cisza.
Akane otworzyła oczy z przestrachem i niemal natychmiast spojrzenie Byakuyi przeszyło ją niczym postrzał z karabinu. Reszta zgromadzonych nie śmiała nawet drgnąć, zupełnie zdezorientowani tą nową, nieznaną i niewątpliwie groźną sytuacją.
Shayen, jako jedyna trzeźwo myśląca, wstała i ukłoniła się kurtuazyjnie, sprawiając wrażenie niedotkniętej atmosferą grozy.
- Witamy. Co pana tu sprowadza? - zapytała zupełnie obojętnym tonem, niezrażona morderczą aurą bijącą od kapitana szóstej dywizji.
Szlachcic powiódł wzrokiem po wszystkich zgromadzonych i zatrzymał się na czarnowłosej.
- Właśnie, braciszku, o co chodzi? Chcesz się napić? Siadaj, może Matsumoto jeszcze wszystkiego nie wychlała - zachichotał Daisuke. Nie było jasne, czy jest zbyt nietrzeźwy, by pojąć powagę sytuacji, czy po prostu zupełnie go to nie przejęło.
Po pomieszczeniu rozlała się cisza tak ciężka, że wydawało się, iż zaraz spadnie im na głowy ciężkimi gromami.
- Akane. Myślę, że na ciebie już czas - Byakuya odwrócił się na pięcie, gotowy do wyjścia.
Mai zamarła, a po całym jej ciele rozlał się lodowaty dreszcz. Pierwszy raz zwrócił się do niej po nazwisku.
- Oj nii-chan, daj spokój, przecież może sobie dziewczyna raz w życiu--
- AKANE. Czas. Na. Ciebie.
Blondynka bez zwłoki wyrwała się z rąk młodego Kuchiki'ego i wstała.
- Dziękuję za dzisiaj i... i... do zobaczenia - dokończyła już szeptem, nie mogąc z siebie wydobyć głośniejszych dźwięków.
Wychodząc, usłyszała tylko głos Shayen.
- Daisuke, ja na twoim miejscu wyemigrowałabym już do piekła. Uwierz mi, że nawet tam czeka cię lepsza dola niż po powrocie do domu...
Przełknęła głośno ślinę.



Noc kładła się niemym cieniem na leśnej gęstwinie drzew i krzaków. Spomiędzy grubych, ciemnych pni spozierało wzgórze, jedno z wielu w tej okolicy, to jednak było wyjątkowe. Wszystko za zasługą jego szczytu, na którym postawiona była dumnie stojąca już ponad dwieście lat posiadłość. Jej mury zdawały się obwieszczać całej okolicy o doniosłości i znaczeniu tego miejsca, równocześnie pilnie strzegąc tajemnic, które nie powinny nigdy ujrzeć światła dziennego.
Pod jednym z drzew rozłożyła się zmęczona dziewczyna odziana w czarne shihakusho. Nie dane jej było jednak odpocząć na długo.
Odchyliła głowę do tyłu, oddychając zimnym, nocnym powietrzem i wsłuchując się w odgłosy lasu. Gdzieś w oddali pohukiwała sowa, z innej strony dobiegał cichy szelest liści, po których ostrożnie stąpał lis, a całości dopełniały niemilknące cykady. Zapach wilgotnego mchu, zeschłych liści i tych świeżych, zwisających z giętkich gałęzi drzew, wszystko to działało kojąco na zmysły i sprzyjało odprężeniu. Na to jednak Saito nigdy nie mogła sobie całkowicie pozwolić, i ta sytuacja również nie była wyjątkiem.
Nie miała pewności, czy uda się jej dostać bliżej posiadłości bez wykrycia przez wroga. Nie rozumiała, dlaczego akurat ona, a nie ktoś z drugiej dywizji, została wysłana na tę misję.
Bardzo jej się to nie podobało. Na długo przed zdradą Aizena w Seiretei były rzeczy, których nie lubiła i nie rozumiała. Teraz tylko ich przybywało.
Podskoczyła, zrywając się na równe nogi, gdy usłyszała jakiś hałas. Zaraz jednak zorientowała się, że to tylko ptak poderwał się do lotu, by porwać swoją zdobycz. Kiepski nocny łowca.
No cóż. Jej wątpliwości musiały poczekać. Najważniejsze jest, by jak najszybciej wróciła do Soul Society, do swojej siostry, do swojego zwykłego miejsca niezauważanej bardziej niż to potrzebne Shinigami.
Kolejny raz wzmocniła bakudo kamuflujące i ruszyła wolnym krokiem w kierunku skraju lasu.



Byakuya zmierzał zamaszystym krokiem przez kręte uliczki Seiretei, a Mai truchtem próbowała dotrzymać mu tempa. Bała się odezwać, ale w końcu straciła cierpliwość i fuknęła:
- Może byś tak zwolnił? Pociąg ci ucieknie?
Wyglądało na to, że kapitan tylko czekał na tę okazję, bo zatrzymał się raptownie i odwrócił, mierząc ją wzrokiem tak wyniosłym, że poczuła się jak oskarżony o wielkie przewinienie poddany, który właśnie ujrzał gniewne oblicze swego władcy.
- Nie przypominam sobie, aby Kapitan Głównodowodzący mówił mi, że mam chronić twoje dziewictwo, poczucie przyzwoitości i zdrowy rozsądek. I uwierz mi, robię to ostatni raz. Moja cierpliwość ma swoje granice--
- Ty nie masz cierpliwości... - zaczęła Mai, ale mężczyzna natychmiast jej przerwał.
- ZAMILCZ, KIEDY JA MÓWIĘ. Jeżeli jesteś na tyle pustogłowa, żeby zadawać się z moim bratem, nie jest to moją sprawą. Ale jeżeli coś złego przytrafi ci się przez jego lub twoją bezmyślność, wina spadnie na mnie. A ja, w przeciwieństwie do was, mam coś takiego jak honor, poczucie odpowiedzialności i reputację - Kuchiki zakończył swoją przemowę z kamienną twarzą, lecz w jego oczach wciąż tańczyły gniewne błyski.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy odpowiedziało mu tak samo wściekłe spojrzenie!
- Ach tak... - wycedziła Akane, niemalże wypluwając każde słowo. - Więc teraz chodzi ci tylko o reputację? Masz nie-powiem-gdzie to, że PONOĆ jesteśmy przyjaciółmi, tak bardzo ci ciąży to, że musisz się mną zajmować? Biedny Byakuya! - zadrwiła. - Żebyś się tylko nie przepracował!
- Nie tym tonem - ostrzegł ją Kuchiki.
- Będę sobie mówić jakim tonem mi się zachce, bo mam w DUPIE to co myślisz, wiesz?! Nazwałeś mnie pustogłową, nazwałeś mnie bezmyślną, narobiłeś mi wstydu przy ludziach, z którymi chciałam się zaprzyjaźnić, nie pozwoliłeś mi nawet dobrze się bawić...
- TO nie jest definicja 'dobrej zabawy', tylko libacji alkoholowej! - żachnął się Byakuya.
- Nie, dziękuję, nie jestem zainteresowana kupnem "Słownika Pana Mam-Kij-W-Tyłku"! Będę sobie pić kiedy chcę, ile chcę, bo nie robię tym nikomu nic złego!
- Ile razy mam ci to tłumaczyć? Chodzi o to, aby TOBIE nie stało się nic złego. Wzrok mam jeszcze dobry, a to, co widziałem, wyraźnie wskazywało mi, że mój brat ma wielką ochotę, by zabawić się twoim kosztem!
- To, że ty już nie umiesz nikogo pokochać, nie znaczy, że inni też nie potrafią! - krzyknęła Mai, zaciskając kurczowo pięści.
Twarz kapitana stężała.
- Nie chcesz zaczynać tego tematu - jego głos stał się niebezpiecznie niski.
- Masz rację, nie chcę! Bo nic mnie to już nie obchodzi. Dość powiedziałeś, co o mnie myślisz. Miło było w końcu poznać prawdę!
Byakuya milczał.
- Nie chcesz nic mówić? - dziewczyna miała już łzy w oczach, ale desperacko starała się nie pokazać swej słabości. - Świetnie! Nie stracę kolejnych kilku minut życia na dzieleniu z tobą powietrza!
Obróciła się i biegiem ruszyła w przeciwną stronę, wołając na odchodnym:
- I nie leć za mną jak ostatni kretyn! Chcę tylko pobyć sama chociaż przez godzinę, potem wrócę do tego twojego pieprzonego więzienia!
Nawet gdy zniknęła mu z oczu, czarnowłosy nie ruszył się z miejsca.




... To jedna z tych niewielu moich notek, które kończą się dołująco. W moim mniemaniu. Jakby było coś nie teges, a na pewno jest, no w końcu to moja twórczość - pisać w komentarzach. Albo jakieś prośby. Sugestie. Cokolwiek. Błagam?

4 komentarze :

  1. Co odświeżę stronę, to masz inną piosenkę xO
    Nie będę jęczeć, że notka krótka bo ile można na to narzekać? I tak mnie nikt nie słucha.
    Zawsze się rumienie, jak ktoś pisze o moich postaciach~ Mam nadzieje, ze ona Ci nie przeszkadza ^^"
    Zawsze miałam myśl, że relacje Byakuya - Mai są dość, hmmm, otwarte. Coraz częściej podchodzące pod romans. A teraz zawiało takim "starszym bratem" albo "nadopiekuńczym tatą", co jednak nie zachwiało - według mnie - fabuły i tej romantycznej relacji. Już Ci mówiłam, jak bardzo lubię twoje dialogi ale to powtórzę - są takie żywe. W wypowiedziach postaci są emocję. Baaaaaaardzo, baaaaardzo rzadko zdarza Ci się teraz napisać coś, co brzmi sztucznie.

    Biedny Kira T^T *pociąga nosem*
    ( w ogóle Hisagi przegrał w piciu, okrył się hańbą xO)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam całą playlistę. Maaaagic~ XD
      Jak już powiedziałam, Twoja miała 150 znaków więcej, a to jest NIC! XD
      Czemu się rumienisz? Nie bój się, to jest Twoja postać, nie Ty, żadne brzydkie sekrety nie wyjdą na jaw, a każdą jej winę można zwalić na mój sposób jej prowadzenia :D Nie przeszkadza mi. Lubię ją. <3
      Chciałam właśnie stworzyć relację, która nie byłaby rażąco podobna do jakiegokolwiek fica z Byakuyą, z którym miałam styczność, no i pragnęłam stworzyć z nim przyjacielską relację, która pokazałaby, jaki on jest naprawdę, podkreślić tę różnicę w jego sposobie bycia 'otwartego' i 'zamkniętego' - no ale w kanonie nie było czegoś takiego i Byakuya zachowuje się... mało byakuyowato. Ale jest człowiekiem odpowiedzialnym, który ceni dumę i czuje się odpowiedzialny za Mai, a wiadomo, że posunie się do wszystkiego, by chronić swoją dumę xD
      Kiedy piszę dialogi, staram się wyobrażać sobie, jak wypowiada je dana postać, żeby to jakoś... wpasować. Nie wiem, czy mi się udaje, no ale się staram.
      Hisagi ma słabą głowę, a Kira... masz rację. Kira jest biedny XD

      Usuń
  2. ^_____^
    Że obrazowo to wiesz, że potrafisz się wczuć zarówno w schlanego, napalonego kolesia jak i w szlachcica, którego panienka okazała się być z niedobrego domu, to pewnie też wiesz, że robisz tajemnice po których człowiek nie śpi po nocach to już Ci tłukę od wielu lat i ty dalej to robisz ;D ("narkotyzujesz" xD)
    Zdanie "Jakież było jego zdziwienie..." zakończone wykrzyknikiem jest arcydziełem! W ogóle ostatni dialog jest arcydziełem. Po nim poczułam wielką sympatię dla Byakui, cholera, nie ma w realu takich szlachetnych lordów protektorów jak on T_T
    Kira jest śmieszny, ale to pewnie przez alkohol :P A Soga Shayen to chyba z najpiękniej brzmiące nazwisko, z jakim się spotkałam <3
    Sugestie? Piszesz tak, jakby tu czegoś brakowało, a przecież ten tort jest pełen owoców i śmietany, i ma jeszcze wisienkę na szczycie :D
    Czemu dołująco? Oni na pewno się pogodzą ^.- jestem o tym przekonana w 100%! Przemówiła mu do rozsądku, może coś do niego dotrze (i wywali ją z domu. Dżołk xP) i przestanie się tak nad nią trząść.
    Mini sugestia: pamiętaj o szynszylu Mai ^_^

    Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja się cieszę, że moi czytelnicy piszą długie komentarze... Nawet miliard komentarzy aŁtoreczek by mi tego nie wynagrodził! Kocham Was <3
      Oj tam, oj tam, czemu od razu 'jego panienka'? Mai jest independent (a przynajmniej próbuje sprawiać takie wrażenie xD)
      Ej no, gdybym wszystko podawała na talerzu, to byście się szybko znudziły (choć i tak pewnie już nudzę), a tak to przynajmniej jakaś nutka niepewności pozostaje :D
      Co do tego zdania... dziękuję? xD Nie sądziłam, że mogłoby się spodobać. Potrzebowałam jakiegoś takiego 'breaking point' no i takie cuś mi wpadło do głowy. Ach, uroki pisania nad ranem. Dopiero teraz poczułaś sympatię do Byakuyi?! On jest idealny, on jest moją małą Mary Sue XDDDD No ale masz rację, ideałów nie spotyka się na codzień :\
      Masz rację, Kira jest śmieszny przez alkohol. Wiem, wiem, nienajlepszy dla niego start na tym blogu, ale co ja na to poradzę, Matsumoto i Hisagi też się nie mają czym pochwalić :P Soga Shayen nie była moim pomysłem xD
      A gdzie ja bym zapomniała? Dziewczyno, ja tego bloga przeczytałam przynajmniej 4 razy i zebrałam w notatniku wszyściusieńko o czym powinnam pamiętać XD Co prawda w ferworze pisania notki pod impulsem umyka mi to, żeby stworzyć okazję do tego, żeby go gdzieś umieścić, ale następny rozdział, wydaje mi się, będzie do tego idealny!

      Usuń

Obserwatorzy

Made by Schizma