7 cze 2014

Rozdział trzydziesty trzeci

- Piękny mamy dziś dzień, prawda? - Haruka zmrużyła oczy pod wpływem słonecznych promieni rozlewających się po ogrodzie przed posiadłością. Przechadzała się po nim wraz z Byakuyą, który do tej pory przez większość czasu milczał. - Możnaby pomyśleć, że wszyscy jesteśmy szczęśliwi i bezpieczni, a Aizen jest tylko przykrym wspomnieniem.
- Szczęśliwi... - powtórzył cicho Byakuya, wpatrując się w kwitnące drzewo wiśni. Haruka spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Widzę, że nie tylko mnie pomysł z tym ślubem się nie podoba - uśmiechnęła się. - Bez obrazy.
- Chciałbym mieć coś do powiedzenia w kwestii urządzania mojego życia - odparł sucho. - Bez obrazy.
Kobieta zaśmiała się.
- Cieszę się, że przynajmniej jednej osobie wydaje się to zabawne - mruknął.
- Przepraszam... Po prostu uznałam, że jesteś bardzo zabawny.
Byakuya nie odpowiedział.
- Wiem, że nie jesteś szczęśliwy z powodu tego mariażu - kontynuowała kobieta. - Uwierz mi, dla mnie też było to trudne do przełknięcia. Zanim przywykłam do bycia pionkiem mojego ojca, przeszłam wiele trudności, przepłakałam wiele nocy. Ale w końcu przywykłam. Nie robi to na mnie wrażenia. Wiesz, dlaczego?
Byakuya milczał, jednak wpatrywał się w nią badawczo.
- Bo wiem, że tak naprawdę wszystkie klanowe konotacje to nic więcej, jak formalność. Maskarada. Mogę udawać, że tańczę tak, jak mi zagrano, a w rzeczywistości i tak robić to, co mi się podoba.
- Przynajmniej jedno z nas ma taką możliwość.
Haruka uśmiechnęła się do niego pobłażliwie.
- Jesteś trudnym człowiekiem, wiesz?
- Musisz przywyknąć.
- Nieprawda. Nic nie muszę.
Mężczyzna podniósł wzrok, by na nią spojrzeć.
- Naprawdę cię polubiłam - rzekła kobieta. - Nie kłamię. Ale nigdy cię nie pokocham. Dla mnie ten ślub to tylko formalność. Skonsumujemy małżeństwo i będziemy żyć obok siebie, jak przyjaciele. Nie jesteś zbyt wylewny, więc brak oznak czułości między nami nikogo nie zdziwi. Ale nikt nie będzie nam wchodził do sypialni i sprawdzał, czy ze sobą sypiamy, prawda?
- A więc tak chcesz to rozegrać - odparł mężczyzna.
- Myślę, że będzie to wygodne dla nas obojga, prawda? Nie jestem raczej osobą, z którą trudno się zaprzyjaźnić. Na pewno zadbam o to, żeby nasze dziecko było szczęśliwe i miało tyle miłości, na ile zasługuje.
Byakuya przystanął na mostku nad strumykiem i położył dłonie na balustradzie, lustrując sielski widok rozległych ogrodów.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że będziemy udawać szczęśliwe małżeństwo, a ty przygarniesz na boku jakiegoś kochanka?
Haruka roześmiała się. Jej śmiech był naprawdę bardzo ładny, stwierdził w myślach.
- Nie. Nie kochanka.
Byakuya uniósł brwi, skonsternowany.
- Ja... cóż... - próbował znaleźć odpowiednie słowa. Nie udało się.
- Twoja mina jest bezcenna - zachichotała kobieta. - Gdyby mój kochany ojczulek wiedział, jaka naprawdę jest jego córeczka, chyba by osiwiał. Swoją drogą, Akane Mai jest naprawdę przesłodka.
Byakuya zmarszczył brwi.
- Żartuję, żartuję! Nie musisz robić takiej groźnej miny. Widzę dokładnie, o co tu chodzi.
Byakuya spuścił wzrok, by spojrzeć na swoje odbicie w płynącej wolno wodzie.



- Jeszcze raz - powiedziała sucho Sui Feng, patrząc z dezaprobatą na poczynania blondwłosej dziewczyny. Ta znów chwyciła drzewo i zacisnęła zęby, próbując wyzwolić z siebie energię. Po raz kolejny pień został opleciony przez grubą wić cienia.
- Jeszcze raz.
- Już nie mogę!
- Będziesz tu stać i próbować, dopóki ci się nie uda.
- Przecież już mówiłam, nie wiem, jak to zrobiłam!
- Żadnych wymówek. Chcę widzieć, jak to drzewo zamarza!
Mai osunęła się na kolana i oparła czoło o twardą, chropowatą fakturę kory.
- Wstawaj, Akane.
- Chce mi się jeść - jęknęła dziewczyna.
- Nie obchodzi mnie to.
- Ale mnie obchodzi!
Sui Feng prychnęła niczym rozjuszona kotka.
- Za pół godziny masz tu być z powrotem.
Mai uśmiechnęła się lekko.
- Dzięki! - rzuciła i pobiegła, szybko opuszczając plac treningowy. Zatrzymała się dopiero wtedy, gdy opuściła mury baraków drugiej dywizji.
- Boże, co za uparta suka - mruknęła do siebie i zaczęła szybko iść przed siebie. Kluczyła krętymi uliczkami między siedzibami poszczególnych dywizji. Już miała skręcić do bramy posiadłości klanu Kuchiki, gdy usłyszała ciche wołanie.
- Psst, Mai!
Rozejrzała się dookoła, zdziwiona, jednak nikogo nie dostrzegła. Usłyszała wołanie jeszcze raz. Obróciła się kolejny raz dookoła własnej osi, żeby zidentyfikować dziwne wołanie, i wtedy dostrzegła głowę wystającą zza rogu jednej z uliczek. Była to Saito.
- Saito? Co ty tu robisz? - spytała zaskoczona.
- Ciii! - uciszyła ją dziewczyna i pomachała, dając do zrozumienia, że Akane ma podejść bliżej.
- O co chodzi? - szepnęła Mai, gdy była już wystarczająco blisko. - Myślałam, że jesteś w świecie żywych!
- Już wróciłam - odparła cicho Saito. Wyglądała na bardzo spiętą. - Ale nikt o tym nie wie, to tajemnica.
- Dlaczego?
- Nie wiem, ale Głównodowodzący mi kazał. Chodź ze mną, mam ci coś do pokazania.
- Co takiego?
- Oj, dowiesz się, jak już tam będziemy! Chodź - dziewczyna chwyciła Mai za rękę i zaczęła iść w stronę niewielkiego lasku, w którym była może dwa, trzy razy. Przez cały czas Saito szła tak, by omijać wszystkich możliwych Shinigami. Instynkt Akane alarmował ją, że coś w tym wszystkim nie gra i tajemnica może mieć coś wspólnego z nielegalnością, ale uspokajała się w duchu. To przecież Saito, co najwyżej pokaże jej jakieś dzikie zwierzę i napędzi trochę strachu.
Szły tak przez dobre dziesięć minut, gdy w końcu Shinigami zatrzymała się. Mai spojrzała jej przez ramię i stanęła jak wryta.
Zza drzew wyłoniła się smukła postać jej brata.
- Witaj, siostrunio - uśmiechnął się, błyskając zębami o ostrych jak szpilki kłach. - Widzę, że trochę cię zaskoczyłem tą wizytą.
Dziewczyna błyskawicznie odwróciła się do Saito. Ta cofnęła się o krok, wyciągając dłonie przed siebie w obronnym geście.
- Zrozum... Mai, ja... ja nie chciałam... oni... grozili, że zabiją moją siostrę... - wydukała ze łzami w oczach. Mai w ostatniej chwili kątem oka dostrzegła, że Hajime skoczył ku niej zwinnie niczym pantera, i przeturlała się na bok. unikając ciosu łokciem. Błyskawicznie podniosła się z ziemi i wyciągnęła dłoń przed siebie. Za nią podążyła cienka nić cienia. Hajime odskoczył, nim zdążył go dosięgnąć i machnął rękawem, z którego wyskoczył syczący groźnie wąż, pełzając do Akane z zastraszającą prędkością. Ta wysłała drugą smugę cienia, która oplotła żmiję, zgniatając ją. Mężczyzna wyciągnął zza pasa nóż. Saito postąpiła krok do przodu, chcąc się odezwać, lecz on wycelował w nią palcem, krzycząc:
- Zamknij się suko, albo twój dom będzie pierwszym miejscem, które odwiedzę!
Dziewczyna skuliła ramiona, a z jej ust wydobył się krótki pisk.
- Saito, opamiętaj się! - zawołała Mai, nie spuszczając wzroku z ostrza. - Nie jesteś słaba, ani tym bardziej bezbronna! Gdzie jest twoja duma?!
Hajime wyszczerzył się kpiąco.
- Żałosna jest, co nie?
- Ja... ja... - Saito przetarła oczy wierzchem dłoni. - Dałam się zastraszyć. Przeze mnie wdarli się do Seiretei. Jeżeli ktoś przeze mnie zginie...
- Na pewno ktoś zginie - warknęła Mai. - Ale przecież takie jest przeznaczenie Bogów Śmierci, tak?! Saito, którą znam, nie dałaby się tak zastraszyć!
Shinigami przygryzła dolną wargę i powoli się wyprostowała. Wyciągnęła katanę z sayi.
- Gotowa, żeby mu dokopać? - uśmiechnęła się Mai. Hajime zaśmiał się zimno.
- Wy? Mnie? Zabawne jesteście. Chodźcie, jak takie z was odważne zuchy!
Saito jednym susem znalazła się przy nim i skrzyżowała z nim ostrza. Mai poprowadziła swój cień tak, by oplótł jego szyję, on jednak bez problemu przeciął nić, drugą ręką blokując atak Saito. Chwycił ją za rękę i wykręcił boleśnie, lecz Saito z zaciśniętymi zębami wyrwała ją z jego uścisku i kopnęła go z półobrotu. Hajime poleciał na najbliższe drzewo i z hukiem uderzył w pień.
- Hadou 33 - Soukatsui! - krzyknęła Shinigami. Niebieski płomień niczym wielka fala przetoczył się przez las i pochłonął postać Hajime. Gdy błysk zniknął, wyłonił się z chmury dymu, nietknięty.
- Jak ty...? - wymamrotała przerażona Saito.
- Myślisz, że tak żałośnie rzucone zaklęcie byłoby w stanie mnie zadrasnąć? Jesteś tylko podrzędnym oficerem, śmieciem, mięsem armatnim, które powinno się rzucić prosto na Aizena! - wypluwał z siebie słowa niczym jad. - A ty, szmato - wskazał na Akane. - Jesteś moją zdobyczą, którą sprzątnę tuż sprzed nosa tych naiwnych Shinsei! Twój ojczulek bardzo się zasmuci, widząc twoje poszatkowane zwłoki, kupę krwawych szmat!
- Dużo szczekasz, mało gryziesz - fuknęła Mai. Poczuła niespodziewany przypływ energii, zapewne zasługę działającej już adrenaliny. Miała wrażenie, że jest w stanie pokonać go bez większego wysiłku. Rozum podszeptywał gorączkowo, że to nieprawda, ona jednak nie słuchała. Hajime rzucił się na nią z nożem, ona przekręciła się szybko, chwytając jego dłoń, która w momencie pokryła lodem całe przedramię i trzymany w nim nóż. Mężczyzna odskoczył do tyłu, patrząc na swoją rękę z niedowierzaniem.
- Ty suko - rzekł z mieszaniną złości i zaskoczenia. - Nie wiedziałem, że masz w zanadrzu takie triki!
- Dalej się nie boisz? - spytała z satysfakcją Mai. Spojrzała na Saito i uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco. Ta, znów ze łzami w oczach, odwzajemniła uśmiech.
- Nie zadzieraj z podopiecznymi kapitana Kuchiki - powiedziała.



Notka z cyklu "Nie chcem, ale muszem". Gościnnie wystąpiły liczne powtórzenia. Wygraną rankingu "Fail roku" mam już w kieszeni!

3 komentarze :

  1. O rany, biedny Byaku, ta Haruka to strasznie wkurzająca baba O_o' I jeszcze nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, że woli bardziej kobiece osoby od tego długowłosego bisha? xD Biedaczek chyba czegoś takiego nie zniesie w swoim domu, szykuje się jakaś epic tragedy.
    Nie połapałam się w tej scenie z Hajime, dlaczego on znowu przyszedł mordować niewinne dziewuszki, po co od razu takie podstępy, ale może to wynika z poprzednich rozdziałów, które czytałam dawno temu. (A może to z niczego nie wynika, to po prostu świr xD)
    Już to pisałam, ale nie zaszkodzi napisać jeszcze raz, że walki opisujesz najlepiej ze wszystkich, wiadomo, kto, gdzie i z jaką siłą, wszystko się układa w głowie jak na filmie ^^
    "wdarli się" - oho, czyli szykuje się grube mordopranie, może nawet wojna...
    Swoją drogą, już wiadomo po kim Mai ma wyzywanie ludzi xDDDD
    Ciekawe, czy ten Hajime robi w życiu coś poza napadaniem, śledzeniem, krzywdzeniem i byciem wrednym... Jakieś pielęgnowanie ogródka... origami... sklejanie modeli... Kurde, naprawdę da się żyć tylko nienawiścią? X.x Co za typ...
    A Saito nie miała wielkiego wyboru, z jednej strony śmierć jej siostry, z drugiej strony jej własna śmierć (bo teraz Kuchiki jej pewnie nie przepuści narażenia Mai i wpuszczenia Shinsei do SS X.x'), więc tu kolejna epic tragedy. Chyba, że zastosujesz cudowne arisowe rozwiązanie wszystkich problemów (tj. przychodzi Aizen i wszystko rozp... i wszyscy zapominają, że coś do siebie mieli) xD
    W każdym razie, dokopcie mu, laski!
    W ogóle też już to pisałam setki razy, ale Ty cudownie piszesz. Co za ulga, nic niepotrzebnego, zwięzłe i plastyczne opisy, żadnych chaotycznych wypowiedzi... Nie to, co niektórzy. Ty wiesz, kto xP
    Eeee... powtórzenia? Że gdzie? Że kiedy? Dzwoniłam do szefa Grammar Nazi, ale on też nie znalazł.
    Nie chcesz, ale musisz, ale czytelnicy się cieszą :D

    Pisz szybciutko to co chcesz (i to co musisz) :)

    Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dobra, pisze teraz na serio. Ale na esej nie licz XO

      Notka tak jak zwykle mi się bardzo podobała! Nie wiem o co Ci chodzi, kiedy mówisz, że nie umiesz pisać psychologicznie. Według mnie jest super. Każda z postaci ma swój odrębny charakter. Każda jest sobą.

      Jestem bardzo ciekawa, jak to się dalej rozegra. Jak Byakuya sobie poradzi z tą sytuacją, która go spotkała. I dopiero teraz się zorientowałam co miała namyśli jego żona mówiąc "Nie kochanka" XD

      Mai niech mu w końcu w klepie, głupi frajer. Przyjdzie z tymi swoimi dzikimi wonszami (lubię wonsze ;_;). A najlepiej to niech ją Byakuya uratuje. Albo Shayen. A Shayen uratuje Grimmjow *płonna nadzieja*. Ale cierpliwie czekam ><

      Walki opisujesz tak super, jak bym animca oglądała! Wszystko widzę. Ja z kolei walk nie umiem w ogóle opisywać ;_;

      Usuń

Obserwatorzy

Made by Schizma